„Będąc tłumaczem trzeba być dociekliwym i ciekawym świata. Na tym polega piękno tego zawodu: bywam w miejscach, w których nigdy bym się nie znalazła i poznaję takie obszary rzeczywistości, z którymi nigdy bym się nie zetknęła. To właśnie uwielbiam w tym zawodzie” – tak o swojej pracy opowiada Anna Chwedczuk-Szulc, która gości w drugim odcinku cyklu „Pomysł na siebie, pomysł na życie”. Ania jest tłumaczką pisemną i ustną języka angielskiego i niemieckiego, która aktualnie zajmuje się tłumaczeniami konsekutywnymi, symultanicznymi i szeptanymi. Posiada również akredytację tłumacza konferencyjnego przy Unii Europejskiej. Snuje opowieść o tym, jakie cechy niezbędne są w zawodzie tłumacza, jakie sytuacje ją najbardziej zaskakują i czy można mówić o czymś takim, jak typowy dzień tłumacza.
W tym artykule dowiesz się:
1. Dlaczego Ania zdecydowała się zostać tłumaczem?
2. Czy studia z lingwistyki mogą być początkiem przygody z tłumaczeniami?
3. Czy studia z lingwistyki są niezbędne dla tłumacza?
4. Czy aby zostać bardzo dobrym tłumaczem należy wyjechać do danego kraju i rozmawiać z native speakerami?
5. Dlaczego Ania wybrała akurat niemiecki i angielski?
6. Jakie są różnice między tłumaczeniami symultanicznymi, konsekutywnymi i szeptanymi?
7. Które z wyżej wymienionych tłumaczeń jest najlepiej płatne?
8. Jak wygląda rekrutacja do Unijnych Instytucji w charakterze tłumacza?
9. Jak tłumacz poszukuje pracy?
10. Czy można mówić o typowym dniu tłumacza ustnego?
11. Czy w zawodzie tłumacza można utrzymać work life balance?
12. Jakie zlecenie wywołało uśmiech naszej tłumaczki?
13. Jak wybrnąć z niewygodnej sytuacji podczas tłumaczenia na żywo?
14. Z jakimi wyzwaniami mierzy się tłumacz w swojej pracy?
15. Jak poszerzać swoją wiedzę w tym zakresie?
16. Jaki powinien być dobry tłumacz?
17. Jakie są złote rady dla przyszłych tłumaczy?
- Zacznijmy może od samego początku. Czy od zawsze wiedziałaś, że chcesz zostać tłumaczem? Wynikało to z zamiłowania do języków obcych, łatwości nauki, czy może typu osobowości?
Od zawsze lubiłam uczyć się języków obcych. Na początku nie myślałam o zawodzie, jaki chciałabym wykonywać – pasjonowało mnie poznawanie nowych słów, krajów, kultur. Z takim właśnie nastawieniem poszłam na studia.
- Jak to wszystko się zaczęło? Studia z lingwistyki były kolejnym, a może pierwszym krokiem na drodze do tłumaczeń?
Tak, na III roku rozpoczęliśmy zajęcia z tłumaczeń pisemnych, a po III roku (wtedy były to jeszcze jednolite, 5-letnie studia magisterskie) chętni mogli przystąpić do egzaminu na specjalizację z tłumaczeń ustnych. Zainteresowałam się tą specjalizacją i po zdaniu egzaminu trafiłam na zajęcia z tłumaczenia symultanicznego i konsekutywnego. Po studiach magisterskich ukończyłam jeszcze studia podyplomowe w zakresie tłumaczeń ustnych, European Master in Conference Interpreting.
- Czy z perspektywy czasu uważasz, że taka ścieżka edukacji jest niezbędna do wykonywania zawodu tłumacza?
Nie wydaje mi się, że taka ścieżka edukacji jest absolutnie konieczna, ale to po prostu najlepszy sposób na to, żeby zacząć pracować w tym zawodzie. Studia dają możliwość odbycia wielu godzin praktycznych ćwiczeń w kabinie i uczenia się od doświadczonych tłumaczy, którzy prowadzą zajęcia. To od nich dowiedziałam się o etyce pracy tłumacza, o tym jak radzić sobie ze stresem, jakie strategie tłumaczeniowe stosować, jak zacząć pracować w zawodzie i jak wyceniać moją pracę. Nie byłabym tłumaczem ustnym bez tych studiów.
- Czy uważasz, że aby zostać bardzo dobrym tłumaczem należy wyjechać do danego kraju i rozmawiać z native speakerami?
Tak. Nauka języka to dużo więcej niż nauka słówek czy gramatyki. To także znajomość historii, geografii, kultury, zwyczajów danego obszaru językowego. Dzięki wyjazdom za granicę można poznać sposób myślenia i formułowania myśli osób, które posługują się językiem, którego się uczymy. Głównym zadaniem tłumacza jest umożliwienie komunikacji i wzajemnego porozumienia – a do tego konieczne jest dogłębne poznanie kultury innych krajów.
- Dlaczego akurat tłumaczenia angielskie i niemieckie? Co wpłynęło na Twój wybór?
Kiedy zaczynałam uczyć się języków byłam jeszcze dzieckiem, więc nie był to świadomy wybór, po prostu tak wyszło.
- Na Twojej stronie internetowej czytamy, że wykonujesz tłumaczenia konsekutywne, pisemne, symultaniczne oraz szeptane. Opowiesz nam coś więcej na temat różnic między tymi tłumaczeniami? Które z nich lubisz najbardziej?
Obecnie rzadko wykonuję tłumaczenia pisemne, które polegają na pisemnym przekładzie z jednego języka na drugi (po angielsku „translation”). Natomiast tłumaczenie ustne (w języku angielskim „interpreting”), które obecnie stanowi gros mojej działalności, dzieli się na kilka rodzajów. Tłumaczenia konsekutywne to tłumaczenie, podczas którego robię notatki podczas przemówienia, a po zakończonej wypowiedzi (kilku zdaniach, pełnej myśli – wszystko zależy) przekładam ją na drugi język. Takie tłumaczenia często mają miejsce podczas negocjacji albo oficjalnych wydarzeń, na scenie. W tym drugim wypadku wymagają wyjątkowo dużej odporności na stres, sprawnej metody notacji oraz umiejętności szybkiego i poprawnego formułowania myśli.
Drugi rodzaj tłumaczenia ustnego to tłumaczenie symultaniczne. Odbywa się ono w kabinie, zawsze w parze, co najmniej dwóch tłumaczy. W przypadku takiego tłumaczenia korzystamy ze sprzętu tłumaczeniowego, dzięki któremu w kabinie symultanicznie tłumaczymy wypowiedź z jednego języka na drugi, a słuchacze, poprzez specjalne zestawy słuchawkowe, mogą w czasie rzeczywistym słuchać naszego tłumaczenia. Tłumaczenie symultaniczne wymaga podzielności uwagi, szybkiego refleksu, odporności na stres. Natomiast tłumaczenie szeptane to specjalny rodzaj tłumaczenia symultanicznego, podczas którego nie korzysta się z kabin i sprzętu do tłumaczenia, tylko dla jednego gościa, lub maksymalnie trzech, szepcze się tłumaczenie na bieżąco do ucha.
Nie mam ulubionego typu tłumaczenia, każde z nich jest nieco inne.
- A które z tych rodzajów tłumaczeń jest najlepiej płatne?
Wszystkie tłumaczenia ustne podlegają podobnej, indywidualnej wycenie, w której uwzględnia się tematykę, dyspozycyjność tłumacza, czas na przygotowanie. Cena tłumaczenia zawsze obejmuje także działalność biznesową tłumaczy, którzy najczęściej prowadzą własne firmy.
- O rekrutacji do instytucji unijnych krążą już legendy. Znane są opowieści o długim i bardzo skomplikowanym procesie rekrutacyjnym. Tobie się udało. Uchylisz rąbka tajemnicy jak wyglądała ta rekrutacja?
Szczegółowe wymagania dotyczące rekrutacji zmieniają się właściwie z roku na rok, więc nie jestem w stanie powiedzieć, jak ten proces wygląda obecnie. Natomiast wszystkie aktualne informacje są ogólnie dostępne i można je znaleźć w internecie. Na pewno trzeba złożyć wniosek i czekać na zaproszenie na egzamin, który składa się z tłumaczenia konsekutywnego i symultanicznego z zadeklarowanych języków. W moim wypadku były to język angielski i niemiecki.
Po zdaniu egzaminu otrzymuje się akredytację Unii Europejskiej i można pracować jako tłumacz ustny freelancer dla wszystkich instytucji unijnych.
Więcej informacji o rekrutacji do Instytucji Unijnych w charakterze tłumacza można znaleźć tutaj i tutaj (przypis redakcji).
- A jak wygląda poszukiwanie pracy w takim zawodzie jak Twój. W jaki sposób szukasz zleceń?
Egzamin do UE zdałam prawie od razu po studiach i na rok przeprowadziłam się do Brukseli. To tam, podczas pracy dla instytucji UE, zdobyłam szlify i doświadczenie. W pracy jako wolny strzelec trzeba się mierzyć z takimi samymi wyzwaniami jak w przypadku innych zawodów na własny rachunek: niepewnością zarobków i koniecznością zdobywania klientów. Na początku nie jest łatwo, ale z czasem klienci oraz inni tłumacze zaczynają nas polecać. Warto także zrzeszać się w stowarzyszeniach zawodowych. Ja sama jestem współzałożycielką Polskiego Stowarzyszenia Tłumaczy Konferencyjnych.
- Czy można mówić o czymś takim jak typowy dzień tłumacza ustnego?
Raczej nie. Każdy dzień i tydzień jest inny. Zacznę ogólniej: w naszej pracy występuje cykl roczny: zazwyczaj pracy jest bardzo mało w sierpniu i w styczniu, a dużo na wiosnę i na jesień. Dzięki temu łatwiej zaplanować sobie wakacje. Mój typowy dzień zależy od tego, czy danego dnia idę na tłumaczenia ustne – może ono odbywać się rano lub wieczorem, czasem trwa godzinę, czasem cały dzień. Jeśli nie idę na zlecenie, to najczęściej przygotowuję się na kolejne dni – to znacząca część naszej pracy. Trzeba zapoznać się z terminologią, w krótkim czasie przyswoić nierzadko ogromną ilość wiedzy. Poza tym jestem wolnym strzelcem, więc muszę stale podtrzymywać znajomości języków, dokształcać się, poszerzać wiedzę ogólną i specjalistyczną. Moja praca obejmuje także sprawy księgowe, promocję, prowadzenie profili zawodowych, działalność we wspomnianym już stowarzyszeniu PSTK, etc.
- Czy Twoja praca pozwala na zachowanie tak zwanego work life balance?
Na pewno jest to trudniejsze niż w innych zawodach, ponieważ często podróżuję i pracuję w niestandardowych godzinach (np. późno wieczorem lub w weekendy). Ważne żeby ustalić sobie życiowe priorytety. Zdarza się w związku z tym, że tracę jakieś zlecenie, bo ważniejsze jest dla mnie życie prywatne. Ale bywa i na odwrót, nie ukrywam, że czasem brakuje mi wolnego czasu.
- Opowiedz proszę o zleceniu, które wywołuje Twój uśmiech.
Bardzo miło wspominam konsekutywne tłumaczenie na język angielski przemówienia Prezydenta Lecha Wałęsy, który występował przed gronem zagranicznym naukowców. Było to niezwykle satysfakcjonujące, ponieważ wiedziałam, że dla pokaźnego grona gości spotkanie to było momentem wyjątkowym i poruszającym. Wiedziałam także, że w pełni polegali na moim tłumaczeniu, bo nikt z nich nie znał języka polskiego. Po tłumaczeniu wiele osób mi dziękowało i gratulowało. Bardzo miło wspominam to zlecenie.
- Czy zdarzyły się Tobie jakieś wpadki, bądź prelegent mówił tak niewyraźnie, że miałaś problemy z tłumaczeniem? Jak wówczas wybrnęłaś?
Wpadki i trudne sytuacje to w tym zawodzie codzienność. Może pozostanę w tym samym tłumaczeniu Lecha Wałęsy, który w którymś momencie swojego wystąpienia powiedział: „Miałem przyjaciela, który był dekarzem” a ja zdałam sobie sprawę, że nie pamiętam, jak jest dekarz! Całe szczęście pan prezydent od razu dodał „Naprawiał i pokrywał dachy” – co skwapliwie przetłumaczyłam, opisując po prostu, czym zajmował się zawodowo przyjaciel, bez wymieniania nazwy tego zawodu. Jest to zresztą jedna ze strategii tłumaczeniowych, czyli jak nie znamy jakiegoś słowa, przedstawiamy jego definicję.
- A jakie są główne wyzwania z jakimi musisz mierzyć się w swojej pracy?
Poza oczywistymi, codziennymi trudnościami, takimi jak przygotowanie się do konferencji, choć klient nie przysłał żadnych materiałów, wspomniałabym chyba o niskiej profesjonalizacji zawodu. Teoretycznie tłumaczem może zostać każdy, więc zdarza się, że tłumaczenia podejmują się osoby, które po prostu znają język obcy, ale nie mają żadnego innego przygotowania do tego zawodu – często zupełnie nieświadomie stosują dumpingowe stawki bądź łamią nasze standardy etyczne i zawodowe. Niestety najczęściej bywa też tak, że świadczą usługi niskiej jakości, co źle wpływa na wizerunek całej branży. To jedna z poważniejszych trudności na polskim rynku tłumaczeń ustnych.
- A jak poszerzasz swoją wiedzę językową? Tłumaczysz zarówno teksty ekonomiczne, prawnicze, jak i dotyczące nowych technologii, czy sztuki. To nie lada wyzwanie, bo trzeba również rozumieć kontekst.
Oczywiście, to dość szeroki wachlarz, ale bywają dziedziny, w których tłumaczenia bym się nie podjęła, np. medycyna. Będąc tłumaczem trzeba być dociekliwym i ciekawym świata. Na tym polega piękno tego zawodu: bywam w miejscach, w których nigdy bym się nie znalazła i poznaję takie obszary rzeczywistości, z którymi nigdy bym się nie zetknęła. To właśnie uwielbiam w tym zawodzie.
- Dobry tłumacz… to?
Tak jak wspomniałam, myślę, że trzeba być przede wszystkim ciekawym świata i innych ludzi. Poza tym dobry tłumacz jest taktowny, dyskretny oraz jest w stanie szybko reagować i w krótkim czasie przyswoić wiedzę. To także osoba, która potrafi być w cieniu. Mówi się, że najlepszy tłumacz ustny to taki, o którym się po spotkaniu lub konferencji nie mówi. Trochę to przykre, że mamy być niewidzialni, ale w jakimś stopniu prawdziwe: jeśli nikt o nas nie mówi, to znaczy, że komunikacja przebiegła bez przeszkód. Całe szczęście bardzo często mam przyjemność pracować z klientami, którzy naprawdę doceniają naszą pracę.
- Co byś zasugerowała osobom, które pragną zostać tłumaczem? Jakieś złote rady?
Przede wszystkim: doskonale opanować język obcy i ojczysty, to podstawa, żeby móc szybko „przełączać” się między językami. Po drugie: warto ukończyć studia kierunkowe. Po trzecie: nie zniechęcać się, mimo trudności przy wejściu na rynek. Nie warto zaniżać stawek ani łamać standardów zawodowych, bo już na starcie psujemy sobie reputację. Warto rozmawiać z doświadczonymi tłumaczami, zapoznawać się ze standardami pracy profesjonalnych tłumaczy ustnych (np. na stronie www.pstk.org.pl), poznać podstawy marketingu i cały czas poszerzać swoją wiedzę.