Hawajski sposób na dogłębny relaks duszy i ciała

wpis w: Dookoła Pracy | 5

Gdy ktoś mnie pytał, co chciałabym dostać na urodziny, nigdy nie miałam wątpliwości – doświadczenie. Bo od rzeczy materialnych zdecydowanie wolę dodać do kolekcji określone przeżycia, momenty, wspomnienia. Uwielbiam poznawać nowe smaki, odkrywać nowe miejsca na mapie, relaksować się podczas masażu, próbować swoich sił w rzeczach, które są dla mnie całkowicie nowe. Pamiętam, jak dużo radości sprawił mi udział w warsztatach kulinarnych, czy też pierwsze chwile z nauką gry na ukulele.

Z tym większą radością przyjęłam zaproszenie od Prezentu Marzeń i w sobotni wieczór wybrałam się na masaż… i to masaż wyjątkowy, bo hawajski masaż Lomi Lomi…

Jak było? O tym za chwilę! Najpierw kilka ciekawostek o samym masażu!

Garść historii:
  • Głęboko uzdrawiająca forma masażu, nieodłączna część kultu wysp. Wykonywany był na specjalne okazje np. przed długą podróżą, gdy nowy władca miał zasiąść na tronie, czy też gdy młody człowiek wchodził w dorosłość;
  • Rytuały związane z tym masażem trwały kilka godzin, a nawet kilka dni, by osoba, która w tym uczestniczyła mogła doznać prawdziwego oczyszczenia duchowego i mogła podejmować trafne decyzje;
  • Masaż ten ma wielowiekową tradycję, ale przez bardzo długi czas był tajnie strzeżoną przez Hawajczyków tajemnicą. Dopiero w II połowie XX wieku uchylono rąbka tajemnicy osobom spoza wyspy;
  • Abraham Kawai – kahuna, jeden z najwybitniejszych nauczycieli Lomi Lomi, który swoją wiedzę przekazał Susan Floyd – jego jednej z pierwszych uczennic. Susan natomiast naucza Lomi Lomi na całym świecie;
  • W 2001 roku Susan przyjechała do Polski, by podzielić się wiedzą o tym masażu.

 

Lomi Lomi, co to oznacza?
  • Jest bardzo dużo odmian masażu Lomi Lomi, lecz najczęściej spotykaną jego formą jest Lomi Lomi Nui;
  • Lomi – ugniatać, głaskać Nui – jedyny, wyjątkowy. W wolnym tłumaczeniu, nazwę tego masażu można określić jako masaż miękką łapą zrelaksowanego kota.

Tyle ciekawostek, czas na krótką recenzje! 😊

Ja na masaż Lomi Lomi wybrałam się do salonu masażu Biotigo we Wrocławiu. Moja przygoda z tą atrakcją zaczęła się dość niefortunnie. GPS przestał działać, co skutkowało tym, że nie udało mi się dotrzeć na parking, który był blisko salonu i musiałam szukać czegoś w znanych mi okolicach. Przez to na masaż musiałam biec. Tak więc, zamiast spokój, początkowo towarzyszył mi stres, żebym faktycznie zdążyła. Gdy już dotarłam na Kiełbaśniczą, szukałam szyldu salonu. Niestety bezskutecznie. Okazało się, że Biotigo znajduje się na poziomie -1 hotelu Art., ale nie było oznaczeń ułatwiających odnalezienie tego miejsca. A szkoda…

Na szczęście, początkowe niedogodności zniknęły wraz z początkiem samego masażu. Przyciemnione pomieszczenie, zapalone świece, relaksująca muzyka. Rozpoczął się rytuał. Długie ruchy, ugniatanie, masaż przedramionami. Powoli myśli mi odpływały, oddech uspokajał się. Godzina minęła niepostrzeżenie. Wstając, czułam ukojenie, byłam wyciszona. Prawie przysnęłam.

Gdy następnym razem będę potrzebowała chwili odprężenia będę wiedziała, że Hawajczycy nie mylili się mówiąc, że Lomi Lomi to dogłębny relaks dla duszy i ciała! To na pewno nie jest ostatni raz, gdy z takiej formy odpoczynku skorzystam!