Pogoń za stabilną pracą, koniecznie w oparciu o umowę o pracę. Praca w stałych godzinach od 8-16 i wspinanie się po korporacyjnej drabinie. Pęd, wyścig szczurów. Dostęp do gwarantowanych benefitów. Praca w jednym miejscu przez całe życie.
O nie, nie…
To raczej koszmar niż senne marzenie każdego freelancera. Freelancera, czyli wolnego strzelca. A coraz więcej jest profesji, które sprzyjają takiej formie zatrudnienia. Copywriting, tłumaczenia, szkolenia, content marketing, to tylko kilka z możliwości. A co najbardziej sobie cenią osoby, które określają się mianem freelancerów? Jakie są blaski i cienie braku ciepłej posadki w jednej firmie?
Zapytaliśmy u źródła!
Ania
Od 5 lat jest freelancerem – copywriterem i wirtualną asystentką, łączy pracę zdalną z podróżami, a o wszystkim tym pisze na blogu: http://aniahalagarda.me/blog/
Freelancerem jestem od ponad 5 lat. Już na studiach pracowałam zdalnie jako copywriter, choć wtedy sądziłam, że prędzej czy później i tak wyląduję w korporacji. Tak (na całe szczęście) nigdy się nie stało. Dzisiaj wiem, że obranie takiej, a nie innej ścieżki, było najlepszym z możliwych wyborów. Bycie freelancerem lubię przede wszystkim za możliwość pracy z niemal dowolnego miejsca na świecie. Zdalnie pracowałam z kilkudziesięciu krajów – przez rok w Azji Południowo-Wschodniej, podczas wielu wyjazdów do europejskich miast, czy tak jak ostatnio – z Ameryki Środkowej.
Na etacie mogłabym zapomnieć o ciągłych podróżach. To jednak nie wszystko.
Cenię też bycie swoim własnym szefem – to ja szukam kolejnych klientów, decyduję z kim chcę współpracować, planuję rozwój swojej działalności, na każdy sukces pracuję w 100% samodzielnie. Praca na etacie jest znacznie bardziej powtarzalna i przewidywalna, mamy mniejszy wpływ na to, jakie zadania wykonujemy, perspektywy rozwoju też są inne.
Z bardziej przyziemnych, choć równie istotnych kwestii – cieszy mnie brak konieczności poświęcania czasu na dojazdy do pracy, większa swoboda w układaniu planu dnia i możliwość pracy w większym skupieniu niż w biurze pełnym ludzi, co też – przynajmniej u mnie – przekłada się na lepszą wydajność.
Żeby jednak nie było zbyt kolorowo – bycie freelancerem, jak wszystko w życiu, ma swoje plusy i minusy. Sporym wyzwaniem bywa samotność, z którą walczę wychodząc z pracą do kawiarni czy spotykając się ze znajomymi, którzy jak ja też pracują zdalnie. Trudniej też zachować work-life balance – praca w miejscu, w którym się jednocześnie mieszka, sprzyja zatarciu się granic między obowiązkami zawodowymi i życiem prywatnym. Freelance to też rozliczanie się nie za czas, a za efekty pracy – stąd ciągła potrzeba, by robić więcej i lepiej i by też ciągle udowadniać swoją wartość. Inna kwestia, że freelancer musi być osobą silnie zdyscyplinowaną, potrafiącą stale motywować się do pracy i też elastyczną w sytuacjach, kiedy wahania w liczbie zleceń wpływają na naszą stabilność finansową.
Mimo tych wad uważam, że freelance to świetna opcja – może nie dla każdego, ale na pewno dla tych, którzy lubią elastyczność – w zakresie podejmowanych zleceń, czasu pracy i miejsca jej wykonywania
Natalia
Natalia posiada kilkuletnie doświadczenie w pracy zdalnej i jako freelancer, specjalizując się w strategii komunikacji marketingowej i performance marketingu. Na co dzień fotografuje i pisze o podróżach na CraftTheWay
Czy praca poza biurem będzie dla każdego lepszym wyborem niż stacjonarna prac na etacie? Według mnie zdecydowanie nie. Niezależnie od tego, czy współpracujesz z firmą w formie zdalnej na pełen etat, czy pracujesz z klientami jako freelancer, praca w domu niesie za sobą zobowiązania, które nie zawsze są widoczne na pierwszy rzut oka.
Do najważniejszych z nich, od których zależy postrzeganie Twojej osoby jako profesjonalisty i zaufanego partnera jest przede wszystkim umiejętność efektywnej organizacji własnego czasu pracy, planowania zadań, terminowość w realizacji projektów czy zaangażowanie w to, czego się podejmujesz. Oprócz aspektów typowo organizacyjnych kwestią, o której warto pamiętać jest również brak bezpośrednich kontaktów ze współpracownikami lub – w przypadku freelancerów – praca zupełnie w pojedynkę. A nie są to rozwiązania dla każdego, szczególnie w przypadku osób, które inspiracje czerpią właśnie z pracy w grupie.
Jeżeli jednak od środowiska pracy oczekujesz dużej dozy samodzielności i elastyczności, lubisz i potrafisz planować swój tryb pracy i zarządzać zadaniami tak, aby wykonywać je efektywnie w określonym przez siebie czasie, to właśnie praca zdalna okazuje się świetną alternatywą dla biura. Dla mnie samej, największą wartością pracy zdalnej jest możliwość ciągłego rozwijania umiejętności organizacyjnych, bardziej wydajnego podejścia do zarządzania zarówno czasem pracy, jak i czasem prywatnym (bez tego nigdzie indziej tak dobrze jak właśnie w rzeczywistości freelancera okazuje się, że całkiem łatwo 9-17 zmienia się w 9-21 i dłużej). To także poczucie odpowiedzialności za wykonywane działania od początku do końca, które wzmaga kreatywność i zaangażowanie w projekt. W tym modelu to nie ilość godzin spędzonych nad zadaniem, a jakość i rzeczywiste efekty wynikające z jego wykonania liczą się najbardziej, a o to przecież chodzi w pracy, która oprócz poczucia stabilizacji ma dawać również satysfakcję.
Łukasz
Współtwórca bloga prod.dookolapracy.pl , właściciel firmy SoftJar zajmującej się tworzeniem rozwiązań raportowych w IT oraz usprawnianiem procesów, konsultant automatyzacji MS Office (VBA, raporty, Access), poszukiwacz optymalnych rozwiązań IT
Pracując przez wiele lat w korporacjach zawsze śmiałem się, że idę do „więzienia”, a nie do pracy. Żarty żartami jednak w tym powiedzonku jest też ziarno prawdy.
Od zawsze szukałem swojej ścieżki zawodowej, która byłaby zgodna z moimi wartościami i wreszcie, po wielu latach odnalazłem drogę, która pozwala na niezależność i poczucie wolności.
W lutym 2018 roku założyłem własną firmę i robię to co kocham – usprawniam procesy, tworzę automatyzację w środowisku MS Office, przygotowuję systemy raportowe oparte na bazach danych. A co najważniejsze, pracuję dla klientów z całego świata, nie jestem związany wyłącznie z jednym pracodawcą i mogę opierać współpracę na zasadach, które są optymalne dla jednej i drugiej strony. Nie jestem blokowany przez korporacyjny system, czy też układy wewnątrz firmowe. Mogę proponować najlepsze rozwiązania i tym samym pokazywać dlaczego jestem cennym partnerem – ekspertem, którego ceni się za wiedzę i profesjonalną pomoc.
W pracy Freelancer’a najbardziej cenię niezależność i elastyczne godziny pracy oraz bycie dla siebie Szefem. Brakuje mi czasami kontaktu z ludźmi (praca w domu), stąd też rozpocząłem pracę w biurze cooworkingowym (o biurach cooworkingowych pisaliśmy tutaj).
Często słyszę o tym, że praca na własnej działalności jest dużym wyzwaniem. To prawda. Szczególnie jeśli chodzi o biurokrację i księgowość, jednak jeśli jesteś osobą dynamiczną, w ciągłym ruchu i uwielbiasz się uczyć – to nawet to Ciebie nie przerazi. Zwłaszcza, gdy zauważysz korzyści wynikające z samodzielnego planowania czasu pracy. Ja nie mam już konieczności pracy każdego dnia tygodnia od 8-16. Jeśli zobowiązania mi na to pozwalają, mam taką potrzebę, to dany dzień tygodnia mogę przeznaczyć na zajęcia pozazawodowe, bądź pracować w godzinach, w których uzyskuję najwyższą dla mnie efektywność.
Mariusz
Sensei tłumaczeń, ninja taniego podróżowania, szogun filmów krótkometrażowych i ronin muzyki 😉 Więcej informacji: http://mariuszstepien.net/
Pracuję jako freelancer od 2003 roku, oferując kilka usług, przede wszystkim tłumaczenia. Aby podjąć świadomą decyzję co do wyboru ścieżki zawodowej, spróbowałem swych sił w różnych typach pracy. Dorabiałem na studiach jako korepetytor, zatrudniłem się jako nauczyciel w przedszkolu, krążyłem po domach jako ankieter, udawałem tajemniczego klienta, odbijałem kartę zegarową w amerykańskim parku rozrywki, przechodziłem komiczne procesy rekrutacyjne w restauracjach fast food, czy wreszcie poznałem nieco świat korporacji zza biurka w finansowej dzielnicy San Francisco. Na bazie tych wszystkich doświadczeń doszedłem do wniosku, że najlepiej dla wszystkich, żebym był swoim własnym szefem 😉
Dlatego właśnie od 15 lat jestem wolnym strzelcem. Jest to dla mnie optymalna forma pracy ze względu na mój niezależny charakter i umiłowanie szeroko rozumianej wolności, z czym wiąże się chęć organizowania projektów, planowania czasu i dobierania zleceń według własnego uznania. I to właśnie ta swoboda jest dla mnie największą zaletą freelancingu.
Innym istotnym plusem jest także możliwość podejmowania współpracy z dowolną liczbą klientów, a przez to różnorodność realizowanych projektów. Fakt, że oferuję kilka usług (z których większość jest ze sobą powiązanych), pozwala mi żonglować projektami tak, że nigdy nie utykam w jednym temacie zbyt długo i unikam monotonii.
Dostęp do kontrahentów z całego świata jest ograniczony tylko moją skutecznością w promowaniu swych usług i oczywiście zapotrzebowaniem na nie. Współpraca z klientami z różnych państw, stref czasowych i kręgów kulturowych daje bardzo dużo wiedzy i uczy pokory. Jako pasjonat podróży bardzo również sobie cenię możliwość pracy w nietypowych dniach/godzinach, co pozwala mi nieco „hakować” system, robiąc sobie na przykład mini urlop w tygodniu, kończąc weekend w poniedziałek, czy też zabierać robotę ze sobą w drogę i wykonywać ją np. na lotnisku, czy pod palmami 🙂
Zawsze jednak musi się pojawić jakieś „ale” – freelancing nie jest bynajmniej taki stuprocentowo idealny. Pomijając wszelkie bolączki wynikające z formy prowadzonego biznesu (pilnowanie faktur, ZUS, utrzymywanie dyscypliny podatkowej itp. w przypadku własnej działalności gospodarczej, czy też problemy ubezpieczeniowo-kredytowe w przypadku pracy na umowę o dzieło), za największą zmorę freelancerów uznałbym niepewność finansową. Nigdy tak naprawdę dokładnie nie wiadomo, ile w danym miesiącu się zarobi, ponieważ jest tu dużo zmiennych, które muszą „zagrać” (odpowiednio duże zainteresowanie istniejących klientów, powodzenie w zdobywaniu nowych, brak nieprzewidzianych wydatków itp.). Do tego oprócz pracy-pracy sporo czasu zajmują działania marketingowe, promowanie swych usług, składanie ofert w przetargach, networking, biurokracja, zabezpieczenia przed nieuczciwymi kontrahentami itd. W przypadku pracy na etat raczej jako szeregowy pracownik nie mamy na głowie wielu z tych spraw, tylko o 15:00 czy 17:00 możemy sobie wyjść z pracy i (upraszczając) nie myśleć o niej do rana. Wolny strzelec zwykle ma kwestie związane z pracą z tyłu głowy przez cały czas, często jest też dyspozycyjny od rana do wieczora, dlatego musi włożyć więcej wysiłku w utrzymanie dyscypliny i równowagi między pracą a życiem prywatnym. Jasne strony freelancingu jednak przeważają nad ciemnymi moim zdaniem i od dawna nie wyobrażam już sobie pracy w inny sposób.